Nim
się spostrzegłem nadszedł już czerwiec, a wraz z nim egzaminy. Przykładałem się
do nauki, bo nie miałem lepszych zajęć w przerwach między chodzeniem do Pokoju
Życzeń, czy zwiedzaniem Hogwartu. Uczyłem się dla Ariany, bo czułem, że ona
chce właśnie tego. Żebym dostawał dobre stopnie i był szczęśliwy. Niczym
troskliwa i kochająca matka, której nigdy nie miałem.
Co do Mapy Huncwotów, to okazała się
fenomenem mojego życia. Na pierwszy rzut oka wygląda jak kawałek pożółkłego
pergaminu. Po wypowiedzeniu słów „Przysięgam uroczyście, że knuję coś
niedobrego” (pomysł Lunatyka) ukazuje się plan całego Hogwartu. No… prawie
całego. Wyjątek stanowi Pokój Życzeń, który musimy chronić i zaznaczenie go na
naszej mapie jest zbyt wielkim ryzykiem. Kiedy mapa staje się nam zbędna mówimy
„Koniec psot” (pomysł Jamesa). Wtedy Mapa Huncwotów z powrotem staje się
zwyczajną niezapisaną kartką. Ostatnia rzecz, której pomysłodawcą byłem ja (nie
chwaląc się), to mianowicie pewien rodzaj nauczki, gdy mapa dostanie się w ręce
niepowołanej osoby. Na mapie wówczas pojawiają się adekwatne do sytuacji i
osoby próbującej odczytać coś z owej kartki zabawne komentarze, czasami
złośliwe. Mimo wszystko wolelibyśmy, żeby mapa nie musiała używać tej
samoobrony.
- Już niedługo wakacje – westchnął
James i objął Lily ramieniem.
Leżeliśmy
na błoniach. Starałem się psuć atmosfery pokazywaniem jak bardzo przeszkadza mi
obecność Evans. Zaczytany Lunatyk nie zwracał uwagi na otoczenie – powtarzał
przed ostatnimi egzaminami. Glizdogon wpatrywał się w omiatał spojrzeniem
Jamesa oraz Lily, zatrzymując się dłużej na jej krągłych piersiach. Ariana
ma większe.
Zauważyłem przechodzącą obok mnie
Emily. Wezbrał się we mnie gniew. Jak zawsze, gdy ją widziałem. Nie patrzyła na
mnie. Dziwne, bo zazwyczaj mierzyła mnie nienawistnym wzrokiem, który i ja
odwzajemniałem. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło, gdy niepostrzeżenie upuściła
maleńki liścik zwinięty w rulonik na moje kolana. Wziąłem go do ręki i
odwinąłem.
„Druga w nocy. W sali od
Numerologii. Dzisiaj. Przyjdź bez swojej świty. Nie potrzebuję świadków – Emily.”
Nie
miałem pojęcia, czego ode mnie chce, ale miałem zamiar się tego dowiedzieć. O
godzinie pierwszej pięćdziesiąt dwie opuściłem Wieżę Gryffindoru.
Ciemne hogwardzkie korytarze były
wypełnione ogłuszającą ciszą. Z początku nie widziałem zupełnie nic, jednak z
czasem moje oczy zaczęły się przyzwyczajać do panującego wokoło mroku.
Poruszałem się szybko i
bezszelestnie. Nie wziąłem ze sobą peleryny – niewidki Jamesa, bo wiedziałem,
że nie ma możliwości, by ktoś mnie przyłapał. Gdy mój zegarek wskazywał drugą
zero jeden, stanąłem pod drzwiami klasy od Numerologii. Powoli nacisnąłem klamkę,
starając się, żeby drzwi nie zaskrzypiały. Wszedłem do klasy.
Pokój oświetlony był świecami o
zapachu lawendy. Emily siedziała na ławce i wpatrywała się w bliżej mi nie
określony punkt w klasie. Wyglądała jakby medytowała. Po kilku chwilach
przeniosła wzrok na mnie.
- Siadaj, Black – powiedziała uważnie
mi się przyglądając.
- Dzięki, postoję.
- Powiedziałam SIADAJ! – krzyknęła,
a jej zaklęcia trafiło mnie z taką siłą, że uderzyłem w ścianę, a moja głowa
pulsowała tępym bólem.
Jednak
nie to w tym momencie mnie obchodziło. Wolałbym się dowiedzieć, jak jej się
udało rzucić tak potężne zaklęcie bez użycia różdżki.
Podniosłem się z podłogi i usiadłem
na ławce równoległej do ławki Emily.
- Czego chcesz? – wycedziłem.
- Chcę ci powiedzieć prawdę,
Syriuszu.
- Ty? Prawdę? – zakpiłem – To tak jakbym chodził na korepetycje do Glizdogona.
- Prawdę o Arianie - odpowiedziała ignorując mój komentarz.
Wpatrywałem
się w nią zimnymi oczami, ale ona za nic w świecie nie chciała odwrócić wzroku.
- Co ty możesz wiedzieć o Arianie?
- Jeśli masz na myśli informacje,
jaki jest jej ulubiony kolor albo co najbardziej lubi jeść, to rzeczywiście –
niewiele. Ale mówię tu o prawdzie, która dotyczy jej śmierci. Nie obchodzi cię to?
Ponownie
zamilkłem. Chciałem się dowiedzieć wszystkiego, ale czy nie wiedziałem już
wystarczająco dużo, aby znienawidzić wszystko co mnie otacza?
- Mamuśka ci już wszystko
powiedziała, tak? – wycedziłem.
- Nic nie musiała – uśmiechnęła się
Emily i zaśmiała beztrosko – To ja zaplanowałam śmierć Ariany.
Ciarki
przeszły mnie po plecach. Jak taka osoba może w ogóle znieść sama siebie? Jak
można żyć ze świadomością, że jest się winnym czyjejś śmierci?! W tamtej chwili
moje sumienie się podpowiedziało: Chyba coś o tym wiesz…
- A więc to było tak… Po przyjeździe
do Hogwartu, kiedy to Ariana wstąpiła do waszych łask zaprzyjaźniłam się z
wielce poszkodowaną Evans, która ukrywała miłość do Jamesa. Wykorzystywanie ją
do swoich celów było banalne, bo była i jest skończoną desperatką. Trafiał mnie
szlak, że jest dla was w jakimś sensie ważna, więc zaczęłam myśleć, jak
przywrócić normę do Hogwartu.
- Co masz na myśli mówiąc „norma”? –
zapytałem nie kryjąc odrazy do jej osoby.
Skrzywiła
się, ale odpowiedziała:
- Ariana zawsze była
indywidualistką. Wykorzystywała to, że wszystko potrafi, by ludzie mieli u niej
długi. Panna skryta, przebiegła, zawsze idealna, bez przyjaciół. Nie rozumiesz?
Ona nie miała nikogo. Wiedziała wszystko o wszystkich, ale nie miała nic.
Jakbyś nie zauważył, to ja i ty trzymaliśmy się bardzo blisko, zanim
zaczęliście się przyjaźnić.
- Nie przypominam sobie – mruknąłem.
- A ja owszem – syknęła – W każdym
razie, to właśnie była norma. Ja mam wszystko, a Ariana nic.
- Interesujące, kontynuuj…
- W tym roku wszystko się odwróciło
o sto osiemdziesiąt stopni – Ariana miała was, dwie nowe przyjaciółeczki i
nadal była chodzącym ideałem. Wszyscy ją szanowali, a niektórzy się bali. Były
też osoby, które jej nienawidziły, na przykład ja. Przez nią zostały mi tylko
Jenifer i Ashley. Dwie tępe idiotki. Na całe szczęście do mojego grona
dołączyła też Lily Evans, która robiła wszystko co jej kazałam, bo myślała, że
uda jej się z powrotem mieć Jamesa tylko dla siebie.
- I ma – burknąłem z
niezadowoleniem.
- Tak… Ale była to kwestia przypadku.
Nie miałam tego w planach i właściwie to mało mnie obchodził James.
- Skoro nie obchodził cię James, to
kto?
- Ty – odrzekła patrząc mi prosto w
oczy – Ale daj mi dokończyć… Tak więc Evans była naiwną kretynką na posługi.
Wiedziałam, że nie pomoże mi w zabiciu Ariany. Nawet nie miałam na co liczyć.
Zwróciłam się więc o pomoc do mojej matki, która równie mocno, co ja, pragnęła
jej śmierci. Moja matka nie mogła jednak tego zrobić. Ariana władała zbyt
potężną mocą i moja matka nie mogła się wystawiać na takie ryzyko. Co innego
moja babka, dla której zabicie Ariany, byłoby tylko jednym ruchem ręki. Bo
wiesz, Syriuszu… Moja babka jest szamanką. I to nie taką byle szamanką. Moja
babka posiada Dar Ognia, Wody i Ziemi, a teraz też Powietrza, ale o tym chyba
wiesz, bo zdążyłeś już ją poznać – uśmiechnęła się szeroko – Tak więc
wymyśliłam świetny plan. Mianowicie – zwabienie do Zakazanego Lasu przez
wróżki, pod pretekstem wynagrodzenia za dobre serce – zaśmiała się – Większej głupoty
nie słyszałam. Takie rzeczy, to tylko w książkach. Przekupienie wróżek było
tylko formalnością, bo wróżki bynajmniej nie są uczciwe czy cokolwiek w tym stylu.
Tak więc zwabiły Arianę. W lesie czekała na nią moja babka, ale się nie
doczekała. Ariana w ostatniej chwili zrezygnowała i została w Wieży. Nie wiem,
czemu… Czułam się wtedy pokonana. Ale tylko przez chwilę… Po dwóch tygodniach
przygnębienia, zabrałam się za tworzenie nowego planu. Dużo lepszego. I… jak
widzisz mój plan był doskonały. James pojechał do domu na święta. Rozpieszczony
jedynak przecież musiał spędzić je z rodziną. W noc, która poprzedzała termin
powrotu do Hogwartu, moja matka włamała się do domu Potterów i porwała Jamesa.
Zabrała go do Kryształowej Groty. Czekała tam na nich moja babka. Torturowała
Jamesa, aby dowiedzieć się czegoś na temat Ariany. Zsyłała na nią sny. Te
wizje, w których wiedziała, gdzie jest James i co się z nim dzieje. Było tylko
kwestią czasu, kiedy Ariana przyjedzie, by go uwolnić. Nasza mała bohaterka,
nieprawdaż? Kiedy pojawiliście się w Grocie moja babka zabiła Arianę po
krótkiej negocjacji, której wynik i tak był mi znany kilka tygodni wcześniej. W
momencie, gdy Ariana wstąpiła do świata zmarłych, jej Dar przeszedł na moją
babkę i w ten sposób stała się jedyną na świecie osobą, która panuje nad
wszystkimi żywiołami.
- Jesteś podłą suką – powiedziałem i
splunąłem obok dla podkreślenia słów.
- Może i jestem. Ale mam wszystko
czego zapragnę, Skarbie.
- O co ci chodzi, do cholery?!
- Chodzi mi o ciebie, Syriuszu.
Jesteśmy sobie przeznaczeni i lepiej zacznij też tak uważać, bo pożałujesz –
wycedziła.
- Oj, bo się przestraszę –
przewróciłem oczami – Zapamiętaj sobie, mała zdziro – przysunąłem twarz do jej
twarzy tak blisko, że dzieliły nas niecałe trzy centymetry – Mnie możesz
zniszczyć, ale nie waż się już nigdy w życiu podnieść ręki na ludzi, którzy są
dla mnie ważni.
Genialne. Ciekawi mnie co będzie z Syriuszem i Emily, przecież on jest zakochany w Arianie i o co kaman z tym, że wcześniej byli blisko, jakieś oblivate czy co. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTo jest idealne! Czekam na następny rozdział z jeszcze większą niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńSuper,Super tylko za krótki chcę więcej :) Bardzo ciekawy ale i też tajemniczy. Powiem krótko czekam na więcej :) :) :) / Ania
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział ..... czekam na więcej /zuzia
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńchcemy więcej chcemy więcej Domia
OdpowiedzUsuńCZEKAMY!!! Szkoda, że nie wstawiasz, zastanawia mnie co się stało. wierne czytelniczki czekają / Ania :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Ten mnie strasznie zaciekawił i z niecierpliwością czekam na nexta. Szczególnie końcówka była mocna :)
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Kiedy dalszy ciąg co będzie z Arianą. Domia
OdpowiedzUsuńkiedy bedzie dalszy ciąg .... jestem ciekawa co bedzie z Syriuszem i Emily / Zuzia
OdpowiedzUsuńCo się stało? Czemu nie ma nowych rozdziałów?
OdpowiedzUsuń