piątek, 1 maja 2015

Rozdział 18. Mapa Huncwotów.



            - Że co?! – krzyknąłem.

Lunatyk chyba nieźle gdzieś rąbnął głową. Skąd ja miałem wiedzieć jak zaczarować tę mapę. Nie znałem właściwie żadnych wyszukanych zaklęć. Jedynie te, których uczyliśmy się wraz z Arianą z tych starych ksiąg… Zaraz, zaraz…

            - Byłeś w pokoju Ariany. – powiedziałem patrząc na niego oczami bez wyrazu.

Nie wiedziałem, czy mam się na niego złościć czy nie. Książki, które przyniósł, to były te, które daliśmy Arianie na święta. Nie powinien ich dotykać. Nawet nie wiem do czego potrzebne są mu te książki.

            - Byłem. Myślę, że w tych księgach są zaklęcia, dzięki którym można by zaczarować tę mapę tak, aby wskazywała, kto i gdzie się znajduje. – odpowiedział Lunatyk.
            - A ja myślę, a nawet jestem pewien, że nie chce mi się bawić w górnolotną magię, tylko po to, żeby zaczarować kawałek papieru – skwitowałem opryskliwie.
            - Syriusz, przestań – powiedział James – Taka mapa, to by było coś…
            - Proszę bardzo. Droga wolna, róbcie co chcecie. Ja. Się. Na to. NIE PISZĘ!

Odkręciłem się od nich i wyszedłem z pokoju. Nie chciało mi się oglądać tych marnych prób w zaczarowaniu tej mapy. Przecież ja i Ariana długo ćwiczyliśmy z pozoru łatwe zaklęcia. Nie uda im się i tyle.

            Usiadłem na jednej z ławek na korytarzu i zacząłem po raz kolejny myśleć o Arianie. Tym razem miałem też dylemat. Czy dobrze postąpiłem, że pozwoliłem Huncwotom korzystać z tych książek? Może ma mi to za złe? A może chciałaby, żebym im pomógł. Nie wiem, czego by chciała. Za to ja wiem, że wciąż ją kocham i chciałbym ją zobaczyć. Chciałbym wiedzieć, jak się czuje! Ona nie umarła. Ona czeka. I bardzo dobrze o tym wiem.

            Chodziłem w tę i z powrotem, mając w głowie tylko jedną myśl – zobaczyć Arianę. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to się stało, że obok mnie pojawiły się drzwi. Mógłbym dosłownie przysiąc, że wcześniej ich tutaj nie było. Czułem się dziwnie. Tak jakbym się kłócił się sam ze sobą. Dałbym głowę, że te drzwi dopiero co się pojawiły, ale z drugiej strony – drzwi chyba nie pokazują się się od tak…

            Niewiele myśląc, nacisnąłem klamkę. Moim oczom ukazał się niewielki pokoik z… łóżkiem? O co tu, do cholery, chodzi?! Łóżko było zasłane białą pościelą. Obok niego stała szafka nocna, a na niej lampka. Ot, całe wyposażenie pokoju. 

Właściwie, to jest już późno i chce mi się trochę spać, a nie mam siły się męczyć z Lunatykiem i tą zasraną mapą. A tam, co mi szkodzi…

Wszedłem do łóżka i nakryłem się ciepłą kołdrą. Łóżko było bardzo wygodne, więc sen przyszedł prawie natychmiast. Dobry sen…


*


Leżałam na podłodze już nie wiem, jak długo. Może godzinę, może dzień, może dwa, może rok. Już prawie przyzwyczaiłam się do białej poświaty. Właściwie oprócz przyzwyczajania, nie mogłam robić nic. Zupełnie nic. Smutne, ale prawdziwe. Umarłam. I zamiast mieć wreszcie święty spokój z tym wszystkim, to czekam na mamę, która może mi pomoże wrócić do świata żywych jako normalna czarownica, a nie jak przerażające widmo. Już tyle na nią czekam, że szlak mnie zaczyna trafiać. Oddajesz życie za przyjaciół, a inni nawet nie szanują twoich nerwów i czasu. W sumie, to mogłabym wybrać już teraz i albo pójść dalej, albo wrócić do Hogwartu, ale jako duch. Żadna z tych perspektyw nie była zadowalająca, a już na pewno nie kusząca. Co może robić taki duch, oprócz… no właśnie. Nigdy w życiu nie będę duchem i nigdy w życiu nie pójdę dalej. Po pierwsze, nie wiem, co się wtedy stanie i gdzie się znajdę, po drugie, tak bardzo tęsknie za Syriuszem i mimo wszystko Jamesem, że aż mi serce pęka. Tęsknię za Lunatykiem, za Glizdogonem, Cornelią, Vivian… Nawet za McGonagall! Tak chciałabym wrócić do Hogwartu… Chociaż jest też wiele negatywnych aspektów. Pierwszy – spotkam Jamesa, a nie bardzo mam ochotę na rozmowę z nim, po tym, co zobaczyłam. Właściwie nawet nie wiem jak to zobaczyłam. Między mną, a Syriuszem jest coś w rodzaju więzi, dlatego wiem, co myśli, co czuje, gdzie jest. I tylko to mnie motywuje, żebym tu jeszcze czekała – mam zajęcie. Myślenie razem z Syriuszem jest cudowne, czasem jego myśli mnie śmieszą, a czasem przerażają. Czasem też dziwią… Wydaje mi się jednak, że ta więź w drugą stronę działa słabiej, bo Syriusz nie wie o czym myślę. Dostaje tylko pojedyncze moje odczucia, bardzo ogólnikowe, o których nie wie dlaczego jest przekonany. Teraz śpi. Jest w Pokoju Życzeń. Nie zdradzałam mu tego sekretu, chciałam go tam kiedyś zabrać. Teraz już będzie wiedział, gdzie jest. Przyprowadzi tam Huncwotów, może nawet Vivian i Cornelię. Ciekawe kiedy się obudzi. Nic mu się na razie nie śni, ale chyba mu się przyśni, skoro drzwi do Pokoju Życzeń ukazały mu się, gdy myślał jak bardzo za mną tęskni. Ja też za nim tęsknię… 

Moje samotne rozmyślania przerwała mama, która znikąd pojawiła się w moim niebiańskim więzieniu.
 
- Cześć, córeczko – uśmiechnęła się.
- Cześć, mamo. Kiedy wrócę do Hogwartu? – zapytałam prosto z mostu.
- To zależy…
- Od czego?
- Od poświęcenia – powiedziała tajemniczo.
- Jakiego znowu poświęcenia? – zdenerwowałam się.

Nie chciałam, aby ktokolwiek się dla mnie poświęcał i sama miałam dość nadskakiwania za innymi.

            - Jakiego poświęcenia? – powtórzyłam tracąc cierpliwość.
            - O nic nie pytaj. – ucięła – O wszystko zadbam ja.
            - Ile mam czekać? – zapytałam, a głos załamał mi się pod koniec zdania.
            - Jeszcze trochę…

Zniknęła. A ja jak zwykle zostałam w kropce. „Jeszcze trochę” – co to w ogóle za odpowiedź?! Pojęcie „trochę” każdy odbiera inaczej, a jeśli mówimy tutaj o życiu i śmierci, to wiem tyle samo, co kilka minut temu.

             Starałam się przekazać Syriuszowi, żeby się nie martwił, żeby żył dalej, bo wrócę. Ale JESZCZE TROCHĘ musi poczekać…

„Już niedługo, już niedługo…” – powtarzałam w myślach.

Już niedługo…


*


            - Już niedługo! – zerwałem się z łóżka.

Ona wróci, ale muszę poczekać… ile? Jeszcze trochę?... No dzięki, dużo mi to mówi, ale lepsze to, niż nic. Ostatecznie humor mi się poprawił i lepiej się czuję.

            - Jestem w Pokoju Życzeń…

Nie do końca wiem, o co tu chodzi. Muszę lepiej poznać ten pokój. Przyprowadzę tu Huncwotów, może nawet Vivian i Cornelię. Więź. Tęsknota. Duch. Nie idzie dalej. Do cholery! Co to wszystko znaczy?! Jakieś pojedyncze słowa, myśli. To wszystko jest takie męczące, ale mimo to, czuję się znacznie lepiej.

            Wybiegłem na korytarz. Na dworze było pochmurno. Pogoda nijak się miała do mojego nastroju. Nie mogła też go zmienić. Czułem się znakomicie i w wyśmienitym humorze pobiegłem do Wieży Gryffindoru.

            Wszedłem do naszego dormitorium. Huncwoci nie podzielali mojego nastroju. Zestresowani i podenerwowani łazili po pokoju, wrzeszcząc na siebie.

            - To co z tą mapą? – zapytałem entuzjastycznie.

Stanęli jak wryci, ale ich ponure miny nieco się rozjaśniły, gdy mnie ujrzeli.

            - Możemy zabierać się do pracy – mruknął ochoczo Lunatyk.

Opowiedziałem Huncwotom o wszystkich wydarzeniach, które mnie spotkały w Pokoju Życzeń. Ale wszystkie moje przeczucia dotyczące Ariany zostawiłem dla siebie. Wszyscy mieliśmy świetne humory. Świadomość o tym, że jesteśmy o kolejny sekret Hogwartu do przodu, niezmiernie motywowała nas do pracy nad mapą. Wymagało to jednak nie lada wysiłku, skupienia oraz bystrości umysłu. Dlatego też mapa, którą nazwaliśmy Mapą Huncwotów była gotowa po miesiącu. Skonstruowaliśmy ją tak, aby jedynie prawdziwie huncwocki mózg mógł ją rozszyfrować i zrobić z niej należyty użytek. 
Mapa była idealna. Połączenie łobuzerskiego sprytu, który posiadaliśmy ja i James, inteligencji Lunatyka, która nierzadko zaskakiwała samych Krukonów, oraz hm… może poświęcenia oddanego nam Glizdogona stanowiło klarowną i nieskazitelną całość, zbyt zawiłą, by odgadł ją byle Snape.

Do końca roku zajmowaliśmy się odkrywaniem Pokoju Życzeń, który był zbyt wielkim dla nas skarbem, abyśmy mogli zaryzykować odnalezienie go przez niepowołane osoby, zaznaczając go na Mapie Huncwotów. Nie chcieliśmy się dzielić tym sekretem z innymi pokoleniami. Czuliśmy, że to są nasze czasy, nasza tajemnica, nasza własność. Pokój Życzeń był przez nas traktowany jak zupełnie odrębna i w stu procentach prywatna część Hogwartu. Patrząc na to ze zdrowym rozsądkiem, wydaje się to być jednak utopijnym marzeniem.

Znosiłem wszystkie szlabany, każde irytujące odzywki Snape’a, ponowne zainteresowanie Jamesa Evans, coraz większy nacisk nauczycieli, pech Glizdogona, który dawał się we znaki wszystkim Huncwotom i inne okropne rzeczy. Wytrzymywałem je bez słowa. Bez najmniejszego grymasu na twarzy, bo wiedziałem, że niedługo się to skończy. Ariana wróci. I pozostanie przy mnie już na zawsze…

8 komentarzy:

  1. chcę więcej <3 dodawaj rozdziały częściej, proszę x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się starała, ale nie wiem, czy mi się uda :c Spróbuję :3

      Usuń
  2. Genialne ..... czekam na więcej :) / Zuzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 Mam nadzieję, że już niebawem :D

      Usuń
  3. No super :) W końcu nowy rozdział, bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tym i będziesz dodawać rozdziały dalej. Fajnie by było gdyby się pojawiały często, ale nie naciskam, więc dodawaj wtedy kiedy Ci to pasuje ale dodawaj, ja bede czekać i sprawdzać czy coś się nie pojawiło :D Więc czekam na następny / Ania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Bardzo fajny rozdział, z resztą jak wszystkie :) / Ania :)

      Usuń
    2. Będę się starała dodawać częściej :D I dziękuję :3

      Usuń
  4. Nareszcie, znowu napisałaś o Arianie. Rozdział ogólnie fajny. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń