poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 12. Zimniej, ciemniej, ciszej.



Obudził mnie głos Syriusza:
            - Wstawaj. Idziemy po Jamesa. - szepnął mi na ucho
Otworzyłam oczy. Leżałam na jego brzuchu przykryta kocem. Znowu nie spał. To było nie do zniesienia. To uczucie, że jestem mu tyle winna i tyle mu zawdzięczam.
            - Która godzina? – zapytałam
            - Piąta trzydzieści osiem. – odpowiedział
Wstałam i zaczęłam chować do torby wszystkie nasze rzeczy.
            Kiedy byliśmy już gotowi Syriusz powiedział:
            - Jedną milę lecisz, a cztery idziemy.
            - Co? Dlaczego mam lecieć tylko jedną milę?
            - Czy jak przelecisz pięć mil, to będziesz miała siłę na ewentualny pojedynek? – zapytał znowu tym durnym poważnym tonem. Nie lubiłam go takiego.
            - Nie wiem. – odpowiedziałam
            - No właśnie. Koniec tematu w takim razie. – powiedział srogim tonem, po czym zmienił go na błagalny i przylgnął ze mną do ściany – Obiecaj mi, że powiesz mi o każdej swojej obawie, każdym swoim przeczuciu i każdym swoim lęku. Masz mi mówić o wszystkim. Inaczej, nie idę.
            - Dobrze…
            - Obiecaj. – jęknął
            - Obiecuję. Chodźmy już.
            Tak jak Syriusz zaplanował – pierwszą milę leciałam. Miałam zamiar nic nie mówić i lecieć dalej, ale Syriusz oczywiście miał wszystko pod kontrolą i zaczęło się to jego gadanie…
            - Dobra, wylądowałam. Zadowolony?
            - Bardzo. Chcesz żebym cię niósł? – zapytał uprzejmym tonem
            - Nie.
            - Okej, to cię poniosę. – i wziął mnie na ręce.
            - Syriusz, jesteś głupi, tępy, czy głuchy? – zapytałam
            - Zakochany. – zaśmiał się – W twoim psie oczywiście…
            - No wiem.
  Syriusz jak nie ślizgał się na błocie, to przeskakiwał przez kałużę. Zastanawiałam jak on potrafi iść tak szybko niosąc prawie pięćdziesiąt kilo na rękach…
Stanęliśmy u podnóża góry. Tak jak mówiła moja ciotka Adrianne – tę grotę się czuje…
            - Na skalną półkę muszę wlecieć, prawda? – uśmiechnęłam się
            - Niestety tak… - westchnął Syriusz i złapał mnie w pasie.
            Weszliśmy do jaskini. Widok był niesamowity. Różnokolorowe kryształy świeciły własnym światłem. Cudownie współgrały z szarymi, skalnymi ścianami…
Z moich rozmyślań na temat wystroju tej pieprzonej jaskini, wyrwał mnie krzyk Jamesa. Oboje z Syriuszem bez zastanowienia pobiegliśmy za głosem. Wpadliśmy do komnaty, w której stara wiedźma więziła Jamesa.
            - Drętwota! – krzyknęłam
Ona tylko się zaśmiała, gdy zaklęcie odbiło się od niej.
            - Witaj, Ariano. Już myślałam, że nie przyjdziesz na pomoc swojemu ukochanemu. – zaśmiała się
            - Ariana, błagam, idź stąd! – krzyknął James, a łańcuchy jeszcze mocniej oplotły jego ręce.
            - Wypuść go! – krzyknęłam płaczliwym głosem
            - Naprawdę myślisz, że to zrobię? – zaśmiała się – Nie wiem jeszcze… Zobaczę, co da się zrobić, może jeśli odpowiesz mi na kilka pytań…
            - Odpowiem. – zgodziłam się bez namysłu
            - Panujesz jeszcze nad jakimś żywiołem oprócz powietrza?
            - Nie. Mam tylko Dar Powietrza, nic więcej. – odpowiedziałam
Szamanka uśmiechnęła się do mnie.
            - Kim ty w ogóle jesteś? – zapytałam ją
            - Widzę, że twoja kultura jest bliska zeru… No cóż, nazywam się Eilis i jestem nadzwyczaj utalentowaną i ambitną czarownicą, złotko. – zaśmiała się – Posiadam Dar Wody, Ognia i Ziemi. Do pełni mojego szczęścia brakuje mi tylko Daru Powietrza… Wiesz może jak przekazuje się te Dary.
Zaśmiała się, a tym razem ja zaśmiałam się z nią.
            - Wiem. – odpowiedziałam
Syriusz szturchnął mnie i zapytał po cichu:
            - Jak się je przekazuje?
            - W bardzo prosty sposób, chłopcze. – zaśmiała się – Osoba pragnąca mieć owy dar, musi znaleźć osobę posiadającą go, a następnie zabić. Prosta logika. Nie wymaga dużo myślenia, więc myślę, że łatwo sobie poradzisz.
Zaśmiała się tak obrzydliwym śmiechem, że aż mnie ciarki przeszły. Do tego zauważyłam, że zawsze gdy się śmiała, niesamowicie się trzęsła. Tak, że wszystkie jej łańcuchy, amulety i łapacze snów dzwoniły, i pobrzękiwały. Byłam też bardzo ciekawa jaki ma kolor włosów. Nie widziałam ich, bo miała dookoła głowy owiniętą kolorową chustę, taki jakby turban.
            - Nie pozwolę jej zabić! Zabij mnie zamiast jej! – krzyczał Syriusz
            - Co mi po twojej śmierci? – zaśmiała się – Szczerze wątpię w to, że masz w ogóle tutaj coś do gadania. – machnęła ręką, a Syriusza również oplotły łańcuchy.
            - Przestań! – krzyknęłam
            - Zawrzyjmy więc umowę! – syknęła wiedźma – Ty dajesz mi swoją duszę, a ja ich puszczam wolno. Wystarczy, że machnę ręką, a bezpiecznie znajdą się w Hogwarcie. To jak, umowa stoi?
            - Stoi. – zgodziłam się
James i Syriusz coś tam krzyczeli, że nie i że weź nas zamiast jej, ale to było bez znaczenia, bo wybór należał do mnie. Zaraz umrę… Dziwne uczucie, tak mówić do siebie. Zaraz mnie nie będzie. Już nic po mnie nie zostanie. Nie pożegnałam się… Trudno…
            - Długo mnie pani będzie zabijać? – zapytałam niecierpliwie
            - Ariana! Weź nie pierdol, uciekaj! – krzyczał James
            - Ariana, błagam… - mówił Syriusz
            - Przykro mi chłopcy, ja już podjęłam decyzję. Do zobaczenia w piekle – zaśmiałam się
I właśnie w tym momencie Eilis machnęła ręką. Czary znała znakomicie. Zbyt znakomicie…
Zimniej, ciemniej, ciszej…


*
             

            - Cześć, kochanie. – uśmiechnęła się do mnie piękna kobieta o długich blond włosach i granatowych oczach…
            - Mama?... Mamo, gdzie ja jestem?
            Rozejrzałam się w około. Było bardzo jasno, można powiedzieć, że biało. Mimo, że było tu czysto i cicho. Miejsce to nie podobało mi się. Było tak… pusto.
            - Ciężko powiedzieć… - zaśmiała się – Jesteśmy w miejscu, gdzie dokonasz wyboru. Idziesz dalej, czy zostajesz. – uśmiechała się
            - Nie rozumiem. – powiedziałam
            - Skarbie, umarłaś. – wyjaśniła – Teraz zadecydujesz, czy chcesz iść dalej i mieć za sobą swoje życie w Świecie Magii, czy chcesz powrócić do tego świata jako duch. – mówiła – Dobrze się zastanów. Twoja decyzja będzie nieodwracalna.
            - Nieodwracalna?
            - Tak. Jeżeli pójdziesz dalej, aby spotkać swoich przodków, nie wrócisz już nigdy do swoich przyjaciół, ale jeżeli wybierzesz bycie duchem, nigdy nie spotkasz zamarłych członków swojej rodziny.
            - Muszę o tym decydować teraz? Wolałabym się nad tym zastanowić.
Uśmiechnęła się.
            - Oczywiście, że nie musisz teraz. Czasu masz bardzo dużo. Możesz tu zostać i odwlekać tę decyzję ile chcesz, ale tutaj będziesz zupełnie samotna. Tutaj nie będzie z tobą nikogo.
            - Mamo, czy jest jakaś możliwość, żebym wróciła do Hogwartu jako czarownica, a nie duch? Jakiś maleńki płomyk szansy?
            - Zobaczę, co da się zrobić. – uśmiechnęła się do mnie – Czekaj cierpliwie…
I zniknęła.
            - Mamo, stój! – krzyknęłam – Ile mam czekać?
Nie odpowiedziała. Myślę, że nawet tego nie usłyszała. Gdzieś poszła. Może do Szamanki Eilis, aby oddała mi moją duszę. Moje ciało. Moje życie.
            Samotność naprawdę jest okropna. Oprócz myślenia i chodzenia w kółko nie mam żadnego innego zajęcia. Nic. Biała, jasna pustka.
Jakie to jest paradoksalne. Większość ludzi kojarzy śmierć z ciemnością, strachem, cierpieniem… Tymczasem ja umarłam całkowicie bezboleśnie, bez strachu, a teraz światło bijące znikąd mnie oślepia. Zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałam.
            Ciekawe, co robią James i Syriusz. Mam nadzieję, że są już bezpieczni w Hogwarcie. Oby tylko nie tęsknili zbyt mocno. Tęsknota i miłość sprowadzają jedynie problemy.
            Ile ja mam czekać na mamę? Nie mam nawet zegarka. To James miał zawsze zegarek…
            Myślałam, że jak umrę, to przestanę za nim tęsknić. A jest zupełnie odwrotnie, bo doszła jeszcze tęsknota za Syriuszem. Ciekawe, za którym tęsknię bardziej...
            Mam poważne wątpliwości, co do moich uczuć. Kochałam Jamesa, czułam się przy nim jak księżniczka, którą zawsze mnie nazywał. Kochałam też Syriusza, który opiekował się mną i był przy mnie w trudnych chwilach, a do tego potrafił rozweselić jak nikt inny. Nie chciałam przyjąć do wiadomości, że podczas chodzenia z Jamesem byłam tak naprawdę zakochana w Syriuszu. Nie, nie, nie… To niemożliwe. Ja taka nie jestem. James był najważniejszą osobą w moim życiu, a Syriusz…
A jednak... Jednak jestem podłą szmatą bez serca i wstydu.
            Gdzie jest mama? Co ona tyle robi? Już nie wytrzymuję z tymi myślami. 

Sumienie, rozum i serce powinny po śmierci umierać, a nie rosnąć…

3 komentarze:

  1. Piękne (o tego jeszcze nie było)! Wróci jako duch czy człowiek? Człowiek czy duch? Oto jest pytanie. :D

    /Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D tylko proszę niech Ariana wróci, ona nie może tak po prostu odejść, to się nie może tak skończyć!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania ( zapomniałam się podpisać:D )

      Usuń