Obudził mnie głos Syriusza:
-
Wstawaj. Idziemy po Jamesa. - szepnął mi na ucho
Otworzyłam oczy. Leżałam na jego brzuchu przykryta
kocem. Znowu nie spał. To było nie do zniesienia. To uczucie, że jestem mu tyle
winna i tyle mu zawdzięczam.
-
Która godzina? – zapytałam
-
Piąta trzydzieści osiem. – odpowiedział
Wstałam i zaczęłam chować do torby wszystkie nasze
rzeczy.
Kiedy
byliśmy już gotowi Syriusz powiedział:
-
Jedną milę lecisz, a cztery idziemy.
-
Co? Dlaczego mam lecieć tylko jedną milę?
-
Czy jak przelecisz pięć mil, to będziesz miała siłę na ewentualny pojedynek? –
zapytał znowu tym durnym poważnym tonem. Nie lubiłam go takiego.
-
Nie wiem. – odpowiedziałam
-
No właśnie. Koniec tematu w takim razie. – powiedział srogim tonem, po czym
zmienił go na błagalny i przylgnął ze mną do ściany – Obiecaj mi, że powiesz mi
o każdej swojej obawie, każdym swoim przeczuciu i każdym swoim lęku. Masz mi
mówić o wszystkim. Inaczej, nie idę.
-
Dobrze…
-
Obiecaj. – jęknął
-
Obiecuję. Chodźmy już.
Tak
jak Syriusz zaplanował – pierwszą milę leciałam. Miałam zamiar nic nie mówić i
lecieć dalej, ale Syriusz oczywiście miał wszystko pod kontrolą i zaczęło się
to jego gadanie…
-
Dobra, wylądowałam. Zadowolony?
-
Bardzo. Chcesz żebym cię niósł? – zapytał uprzejmym tonem
-
Nie.
-
Okej, to cię poniosę. – i wziął mnie na ręce.
-
Syriusz, jesteś głupi, tępy, czy głuchy? – zapytałam
-
Zakochany. – zaśmiał się – W twoim psie oczywiście…
-
No wiem.
Syriusz jak
nie ślizgał się na błocie, to przeskakiwał przez kałużę. Zastanawiałam jak on
potrafi iść tak szybko niosąc prawie pięćdziesiąt kilo na rękach…
Stanęliśmy u podnóża góry. Tak jak mówiła moja
ciotka Adrianne – tę grotę się czuje…
-
Na skalną półkę muszę wlecieć, prawda? – uśmiechnęłam się
-
Niestety tak… - westchnął Syriusz i złapał mnie w pasie.
Weszliśmy
do jaskini. Widok był niesamowity. Różnokolorowe kryształy świeciły własnym
światłem. Cudownie współgrały z szarymi, skalnymi ścianami…
Z moich rozmyślań na temat wystroju tej pieprzonej
jaskini, wyrwał mnie krzyk Jamesa. Oboje z Syriuszem bez zastanowienia
pobiegliśmy za głosem. Wpadliśmy do komnaty, w której stara wiedźma więziła
Jamesa.
- Drętwota! – krzyknęłam
Ona tylko się zaśmiała, gdy zaklęcie odbiło się od niej.
-
Witaj, Ariano. Już myślałam, że nie przyjdziesz na pomoc swojemu ukochanemu. –
zaśmiała się
-
Ariana, błagam, idź stąd! – krzyknął James, a łańcuchy jeszcze mocniej oplotły
jego ręce.
-
Wypuść go! – krzyknęłam płaczliwym głosem
-
Naprawdę myślisz, że to zrobię? – zaśmiała się – Nie wiem jeszcze… Zobaczę, co
da się zrobić, może jeśli odpowiesz mi na kilka pytań…
-
Odpowiem. – zgodziłam się bez namysłu
-
Panujesz jeszcze nad jakimś żywiołem oprócz powietrza?
-
Nie. Mam tylko Dar Powietrza, nic więcej. – odpowiedziałam
Szamanka uśmiechnęła się do mnie.
-
Kim ty w ogóle jesteś? – zapytałam ją
-
Widzę, że twoja kultura jest bliska zeru… No cóż, nazywam się Eilis i jestem
nadzwyczaj utalentowaną i ambitną czarownicą, złotko. – zaśmiała się – Posiadam
Dar Wody, Ognia i Ziemi. Do pełni mojego szczęścia brakuje mi tylko Daru
Powietrza… Wiesz może jak przekazuje się te Dary.
Zaśmiała się, a tym razem ja zaśmiałam się z nią.
-
Wiem. – odpowiedziałam
Syriusz szturchnął mnie i zapytał po cichu:
-
Jak się je przekazuje?
-
W bardzo prosty sposób, chłopcze. – zaśmiała się – Osoba pragnąca mieć owy dar,
musi znaleźć osobę posiadającą go, a następnie zabić. Prosta logika. Nie wymaga
dużo myślenia, więc myślę, że łatwo sobie poradzisz.
Zaśmiała się tak obrzydliwym śmiechem, że aż mnie
ciarki przeszły. Do tego zauważyłam, że zawsze gdy się śmiała, niesamowicie się
trzęsła. Tak, że wszystkie jej łańcuchy, amulety i łapacze snów dzwoniły, i
pobrzękiwały. Byłam też bardzo ciekawa jaki ma kolor włosów. Nie widziałam ich,
bo miała dookoła głowy owiniętą kolorową chustę, taki jakby turban.
-
Nie pozwolę jej zabić! Zabij mnie zamiast jej! – krzyczał Syriusz
-
Co mi po twojej śmierci? – zaśmiała się – Szczerze wątpię w to, że masz w ogóle
tutaj coś do gadania. – machnęła ręką, a Syriusza również oplotły łańcuchy.
-
Przestań! – krzyknęłam
-
Zawrzyjmy więc umowę! – syknęła wiedźma – Ty dajesz mi swoją duszę, a ja ich
puszczam wolno. Wystarczy, że machnę ręką, a bezpiecznie znajdą się w
Hogwarcie. To jak, umowa stoi?
-
Stoi. – zgodziłam się
James i Syriusz coś tam krzyczeli, że nie i że weź
nas zamiast jej, ale to było bez znaczenia, bo wybór należał do mnie. Zaraz
umrę… Dziwne uczucie, tak mówić do siebie. Zaraz mnie nie będzie. Już nic po
mnie nie zostanie. Nie pożegnałam się… Trudno…
-
Długo mnie pani będzie zabijać? – zapytałam niecierpliwie
-
Ariana! Weź nie pierdol, uciekaj! – krzyczał James
-
Ariana, błagam… - mówił Syriusz
-
Przykro mi chłopcy, ja już podjęłam decyzję. Do zobaczenia w piekle – zaśmiałam
się
I właśnie w tym momencie Eilis machnęła ręką. Czary
znała znakomicie. Zbyt znakomicie…
Zimniej, ciemniej, ciszej…
*
-
Cześć, kochanie. – uśmiechnęła się do mnie piękna kobieta o długich blond
włosach i granatowych oczach…
- Mama?...
Mamo, gdzie ja jestem?
Rozejrzałam
się w około. Było bardzo jasno, można powiedzieć, że biało. Mimo, że było tu
czysto i cicho. Miejsce to nie podobało mi się. Było tak… pusto.
-
Ciężko powiedzieć… - zaśmiała się – Jesteśmy w miejscu, gdzie dokonasz wyboru.
Idziesz dalej, czy zostajesz. – uśmiechała się
-
Nie rozumiem. – powiedziałam
-
Skarbie, umarłaś. – wyjaśniła – Teraz zadecydujesz, czy chcesz iść dalej i mieć
za sobą swoje życie w Świecie Magii, czy chcesz powrócić do tego świata jako duch. – mówiła – Dobrze się zastanów. Twoja decyzja będzie nieodwracalna.
-
Nieodwracalna?
-
Tak. Jeżeli pójdziesz dalej, aby spotkać swoich przodków, nie wrócisz już nigdy
do swoich przyjaciół, ale jeżeli wybierzesz bycie duchem, nigdy nie spotkasz
zamarłych członków swojej rodziny.
-
Muszę o tym decydować teraz? Wolałabym się nad tym zastanowić.
Uśmiechnęła się.
-
Oczywiście, że nie musisz teraz. Czasu masz bardzo dużo. Możesz tu zostać i
odwlekać tę decyzję ile chcesz, ale tutaj będziesz zupełnie samotna. Tutaj nie
będzie z tobą nikogo.
-
Mamo, czy jest jakaś możliwość, żebym wróciła do Hogwartu jako czarownica, a
nie duch? Jakiś maleńki płomyk szansy?
-
Zobaczę, co da się zrobić. – uśmiechnęła się do mnie – Czekaj cierpliwie…
I zniknęła.
-
Mamo, stój! – krzyknęłam – Ile mam czekać?
Nie odpowiedziała. Myślę, że nawet tego nie
usłyszała. Gdzieś poszła. Może do Szamanki Eilis, aby oddała mi moją duszę.
Moje ciało. Moje życie.
Samotność
naprawdę jest okropna. Oprócz myślenia i chodzenia w kółko nie mam żadnego
innego zajęcia. Nic. Biała, jasna pustka.
Jakie to jest paradoksalne. Większość ludzi kojarzy
śmierć z ciemnością, strachem, cierpieniem… Tymczasem ja umarłam całkowicie
bezboleśnie, bez strachu, a teraz światło bijące znikąd mnie oślepia. Zupełnie
inaczej sobie to wszystko wyobrażałam.
Ciekawe,
co robią James i Syriusz. Mam nadzieję, że są już bezpieczni w Hogwarcie. Oby
tylko nie tęsknili zbyt mocno. Tęsknota i miłość sprowadzają jedynie problemy.
Ile
ja mam czekać na mamę? Nie mam nawet zegarka. To James miał zawsze zegarek…
Myślałam,
że jak umrę, to przestanę za nim tęsknić. A jest zupełnie odwrotnie, bo doszła
jeszcze tęsknota za Syriuszem. Ciekawe, za którym tęsknię bardziej...
Mam
poważne wątpliwości, co do moich uczuć. Kochałam Jamesa, czułam się przy nim
jak księżniczka, którą zawsze mnie nazywał. Kochałam też Syriusza, który
opiekował się mną i był przy mnie w trudnych chwilach, a do tego potrafił
rozweselić jak nikt inny. Nie chciałam przyjąć do wiadomości, że podczas chodzenia
z Jamesem byłam tak naprawdę zakochana w Syriuszu. Nie, nie, nie… To
niemożliwe. Ja taka nie jestem. James był najważniejszą osobą w moim życiu, a
Syriusz…
A jednak... Jednak jestem podłą szmatą bez serca
i wstydu.
Gdzie
jest mama? Co ona tyle robi? Już nie wytrzymuję z tymi myślami.
Sumienie, rozum
i serce powinny po śmierci umierać, a nie rosnąć…
Piękne (o tego jeszcze nie było)! Wróci jako duch czy człowiek? Człowiek czy duch? Oto jest pytanie. :D
OdpowiedzUsuń/Rose
Świetne :D tylko proszę niech Ariana wróci, ona nie może tak po prostu odejść, to się nie może tak skończyć!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAnia ( zapomniałam się podpisać:D )
Usuń