Z
Huncwotami czas płynął mi bardzo szybko. Z trzeciego dnia nowego roku szkolnego
zrobił się grudzień. Tyle czasu, a tak niewiele się zmieniło. Właściwie to nic.
Evans nadal się przyjaźni z Emily i po kilku zaliczonych szlabanach zawiesiła
swoją pomocniczo-charytatywną działalność, a co najważniejsze – nadal spotykam
się z Jamesem.
Zbliżały się Święta. Syriusz
oczywiście miał zostać w Hogwarcie. Reszta Huncwotów niestety wyjeżdżała. Moja
sytuacja rodzinna była podobna do sytuacji Syriusza. On nienawidzi swojej
rodziny, a ja nienawidzę osób mieszkających w moim domu, bo żadna rodzina to
dla mnie nie jest. To będą cudowne Święta. Byłyby oczywiście jeszcze lepsze,
gdyby James zostawał, ale w ostateczności nie jest źle, bo wszyscy moi wrogowie
wyjeżdżają. Tak więc zapowiadał się cudowny czas w moim życiu.
- Dzyń, dzyń, dzyń! Pobudka! –
wrzeszczał mi Syriusz do ucha
- Zamknij się! – śmiałam się – Wiesz
co? Wolę pobudki Jamesa…
- Mogę cię budzić jak James, tylko
nie jestem przekonany, co do całowania dziewczyny najlepszego przyjaciela…
- Miałam na myśli łaskotanie, haha…
- Myślałem, że nie lubisz.
- Nie lubię. Ale lepsze to, niż
darcie się do ucha. – oświadczyłam
- Nie marudź, tylko idź się ogarnąć.
Wyglądasz okropnie…
- Dzięki. Każda kobieta marzy o
takim komplemencie z rana. – powiedziałam ironicznie
- Po prostu jestem szczery. – bronił
się
- Módl się, żebym ja nie zaczęła być
taka szczera… - zaśmiałam się
Na polecenie Syriusza ogarnęłam się i
doprowadziłam do stanu znośnego. Syriusz, jak to Syriusz, normalnego
komplementu nie zdołał powiedzieć:
- Jak milion dolarów nie wyglądasz,
ale jak założysz coś ładnego, to prawie się nie będę wstydził.
- Spoko, ja już się przyzwyczaiłam,
do wstydu za ciebie odkąd używasz perfum Glizdogona.
- Nie używam perfum Glizdogona. –
powiedział zdezorientowany
- To w takim razie co tak
śmierdzi?... Aua!
On
krytykować może, ale jak ja coś powiem, to od razu zaczyna mnie męczyć. Tym
razem poduszką.
Podbiegł do mnie i złapał
przyciągając do siebie, co uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch.
- Nie psuj mi humoru na Święta.
- Czyli jak ty mi psujesz na
okrągło, to wszystko jest w porządku? – zapytałam z oburzeniem
- Mniej więcej… - zaśmiał się
Odepchnęłam
go „moim” powietrzem.
Przez kilka miesięcy przyjaźni
Huncwoci zdążyli się dowiedzieć o tym i o tamtym…
Przewrócił się i leżał obok łóżka
śmiejąc się. Podbiegłam do niego i usiadłam mu na brzuchu przygwożdżając ręce
do podłogi.
- Mimo, że pozycja ta jest dla mnie wielce
upokarzająca… - zaczął Syriusz – to dla tych widoków warto… - powiedział i
popatrzył na dolne okolice moich obojczyków.
- Zboczeniec.
- To poważny zarzut!
- A jaki trafny… Dobra jeść mi się
chce.
- Moim zdaniem powinnaś zrzucić parę
kilo…
- Szlak mnie na ciebie trafia. –
powiedziałam
- Taka moja rola… - zaśmiał się
Razem z Syriuszem zjedliśmy
śniadanie i spędziliśmy miły dzień siedząc w Pokoju Wspólnym i męcząc Snape’a.
Wieczorem bezczynnie siedzieliśmy przy kominku. Oprócz nas w Pokoju byli tylko
jacyś drugoklasiści. Syriusz spojrzał na księżyc za oknem.
- Za osiem dni pełnia… - powiedział
– Biedny Lunatyk…
- Poradzi sobie. To nie pierwszy i
nie ostatni raz przecież.
- Wiem, ale mimo to szkoda mi go.
- Chyba każdemu, kto o tym wie jest go
szkoda.
Nagle
Syriusz zerwał się na równe nogi, przewracając stertę ksiąg ułożoną na stoliku
obok.
- Idziemy. – powiedział, wziął mnie
na ręce i zaczął biec do sypialni Huncwotów.
- Syriusz, czy ty się dobrze dzisiaj
czujesz?
- Jak nigdy. – powiedział
Wbiegł
do pokoju, rzucił mnie na łóżko i zamknął drzwi na klucz. Zastanawiałam się co
on ma zamiar robić.
- Słuchaj. Mamy teraz bardzo dużo
wolnego czasu, więc moim zdaniem, powinniśmy go wykorzystać na poćwiczenie
przemiany w animagów. – powiedział i w napięciu wyczekiwał na to, co ja o tym
sądzę.
- No nie wiem, Syriusz… Nie lepiej
zaczekać, aż James i Peter wrócą?
- Nie! – krzyknął – Jak oni wrócą,
to wróci też Remus! Będzie tylko marudził i przeszkadzał, i…
- Dobra, dobra! – uciszyłam go –
Możemy spróbować.
Uśmiechnął
się.
Trenowanie zajęło nam dobre kilka
godzin, ale było warto, bo praktycznie osiągnęliśmy cel. Potrafiliśmy się
przemieniać, ale wymagało na mnóstwo skupienia i koncentracji. W sumie, to
idzie nam całkiem nieźle, ale trzeba to jeszcze dopracować. Musimy osiągnąć
poziom McGonagall, haha…
- Jeszcze żaden wieczór nie
przyniósł mi tyle pożytku co ten. – wydyszał Syriusz powalając się na swoje
łóżko – Jestem padnięty… Idę spać.
- Chyba żartujesz! – powiedziałam
siadając obok niego – Musisz mnie jeszcze odprowadzić.
- Jezu… - jęknął – Sama się
odprowadź. Albo jeszcze inaczej – śpij ze mną. – zaśmiał się
- Może innym razem. – uśmiechnęłam
się – Prezenty przyjdą do mojego pokoju, a nie tutaj.
- To idź do swoich prezentów, ty
przebrzydła materialistko!
- Okej. Dobranoc – powiedziałam
beztroskim głosem
Po przyjściu do pokoju od razu
poszłam spać. A właściwie to leżeć, bo zasnąć nie mogłam. Zawsze przed pójściem
spać przypominałam sobie o moim śnie i o liście od Lily. To drugie było mi
praktycznie obojętne, bo nie boję się jakiejś drobnomieszczańskiej dziewuchy.
Sen, w którym umarłam był jednak bardziej zastanawiający…
Syriusz obudził mnie rano w mniej
drastyczny sposób, niż wczoraj. Koło mnie leżała sterta prezentów, a ja w ogóle
nie chciałam ich rozpakowywać. Chciało mi się spać.
- Napij się swojego pobudzającego
eliksiru i żyj! Bowiem mamy Boże Narodzenie! – Syriusz cieszył się jak dziecko
– No dalej… rozpakuj te prezenty.
- No już dobrze, dobrze… Ten jest od…
ja pierdole, od macochy.
- Rozpakuj!
- Wow, dostałam książkę. „Dobre
maniery na co dzień i od święta”. – przeczytałam – Żenujące…
- Wiem co czujesz. Dostałem taką
samą. – zaśmiał się
- Pociąć się można…
- Nie przesadzaj. Otwieraj dalej…
- Tu jest od ojca. Też książka. –
powiedziałam.
Mam
nadzieję, że będzie lepsza, niż poprzednia.
- „Zbuntowani”. Boże… on też mnie
już nienawidzi…
- Co ty gadasz. Po prostu martwi się
o ciebie.
- Nie będę tego komentować. Następny
jest od… ciebie i Jamesa. Już się boję.
Prezent
ten był zapakowany w granatowy papier, przeciwnie do reszty, które były
owinięte czerwonym. Był dość lekki i… miękki? Ciekawe co tam jest… Ostrożnie
rozpakowałam prezent i wyciągnęła…
- Serio? Stringi? – popatrzyłam na
niego z politowaniem
- Nie bój się. Nie jesteśmy, aż tacy
prymitywni. Ten prezent jest tylko do pośmiania się. Prawdziwy prezent jest
tutaj. – wskazał na duże pudło, leżące w nogach łóżka.
Chciałam
je podnieść, ale nie byłam na tyle silna. Ważyło ze dwadzieścia kilogramów!
- Co tam jest, do cholery?! Tego się
podnieść nie da!
- Kto ci każe to podnosić? Otwórz po
prostu…
Za
rozkazem Syriusza otworzyłam pudło. Było w nim ze trzydzieści jakich starych
ksiąg. Kiedy ja to mam niby czytać?!
- Wiem, że jestem bardzo
inteligentna, ale same książki na Święta to lekka przesada… - zauważyłam
- To nie są książki o twoich
problemach psychicznych, kobieto. – zaśmiał się – To są książki z
najzajebistrzymi i najtrudniejszymi zaklęciami! Te książki mają około dwustu
lat!
- Skąd, do jasnej cholery,
wzięliście takie stare książki?!
- Kurzyły się u mnie w piwnicy. –
uśmiechnął się – I to jest prezent od nas czterech. Lunatyk i Glizdogon nie
chcieli ci dać na Święta stringów, ale na to się zgodzili.
Nic
dziwnego. Remus i Peter są o wiele zdrowsi psychicznie, niż James, czy Syriusz.
- Więc tak… Tutaj masz dwadzieścia
siedem książek, w których są najbardziej niezwykłe istniejące zaklęcia. Na
przykład Zaklęcie Burzy.
- Chcesz mi powiedzieć, że
dwadzieścia siedem ksiąg jest od deski do deski zapełnione jakimiś genialnymi
zaklęciami?
- Nie do końca. Cały potencjał
polega na tym, że te książki uczą cię czarować bez pomocy różdżki. – posłał mi
jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Nie
mogłam z siebie słowa wydusić. Te książki są warte tysiące galeonów, a oni,
właściwie to Syriusz, dają mi je po kilku miesiącach przyjaźni. Jeszcze nikt
nigdy nie dał mi tak niesamowitego prezentu. Byłam tak mile zaskoczona i
jednocześnie wzruszona, że rzuciłam się na Syriusza i zaczęłam go całować (po
policzkach oczywiście).
- Kobieto, uspokój się! Wiem, że
mnie kochasz, ale pamiętaj, że masz chłopaka! – śmiał się Black
- Dziękuję. – powiedziałam i
przytuliłam się do niego – To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam.
Nigdy nie dostanę lepszego!
- Och, to nic wielkiego. Ja po
prostu wiem, co lubią kobiety…
- Jak mam wam się odwdzięczyć?
Kupiłam wam tylko siedemdziesiąt łajnobomb!
- Odwdzięczysz się jak już będziesz
najpotężniejszą czarownicą na świecie, a my będziemy się chwalić, że jesteśmy
twoimi najlepszymi przyjaciółmi. – powiedział – A teraz ze mnie złaź.
Wielka Sala jak zawsze wyglądała
pięknie. Skrzaty znają się na rzeczy… Jej piękno urzekło mnie, ale nie
skupiałam się nad nim dłużej. Moje myśli błądziły w tajemniczych księgach.
Czarować bez różdżki… To by było coś!
Wieczorem zamknęliśmy się z
Syriuszem w moim pokoju. Zostało jeszcze kilka nierozpakowanych prezentów, ale
później się nimi zajmę. Otworzyliśmy pierwszą księgę. Gdyby ktoś na nas wtedy
patrzył, pewnie by umarł ze śmiechu. Wytrzeszczaliśmy oczy i mieliśmy otwarte
buzie. Syriusz mimo, że miał te książki nie otwierał ich. Nie pytałam czemu.
Jeśli się bał, to całkowicie go rozumiem. Te książki są przerażające.
- Czytaj. – polecił mi
- Oto zbiór bardzo przydatnych
zaklęć przeznaczonych WYŁĄCZNIE dla najwybitniejszych czarodziejów. Zawarte w
tej księdze magiczne sztuczki są zupełnie nieznane we współczesnym świecie
magii. Rozdział pierwszy: Najprostsze zaklęcia bez użycia różdżki… Patrz! Tu
jest Lumos! I Aguamenti!
- No to na co czekasz?! Próbuj!
- Ee… okej. – odłożyłam różdżkę i
wyciągnęłam rękę przed siebie - Lumos!
Nic
się nie stało.
- Spróbuj jeszcze raz. – zachęcał
Syriusz
- No dobrze… Lumos!
Nadal
nic.
- Pamiętaj, że do trzech razy
sztuka.
- Nie uda się. – powiedziałam
zrezygnowana
- Uda się, zobaczysz. – namawiał
Syriusz
- Lumos!
Nic.
Wszystko wyglądało dokładnie tak jak przed chwilą. Transmutacja przy tym to
pikuś.
- No widzisz. – powiedziałam
- Eh, poczekaj.
Syriusz
usiadł i zaczął czytać coś w księdze. Stwierdziłam, że nie będę mu
przeszkadzać. Było mi też trochę smutno. Inaczej to wszystko sobie wyobrażałam…
- Ej, chodź tutaj. – zawołał mnie –
spróbuj nie mówić Lumos na głos,
tylko w myślach.
- No ale…
- Bez dyskusji. – uciął
Nigdy
nie zrozumiem mężczyzn… „Lumos!”
- Świeci! Skąd wiedziałeś?! –
zapytałam ucieszona
- Nie wiedziałem. Po prostu chciałem
spróbować. – uśmiechnął się – Patrz…
W
ręce Syriusza pojawiła się jasna kula światła. Był wyraźnie zadowolony z siebie
i uśmiechał się od ucha do ucha. Prince biegał dookoła niego, szczekał, skakał
i merdał ogonem.
- To jakie zaklęcie teraz? – zaśmiał
się
Siedzieliśmy
w moim pokoju do trzeciej w nocy próbując nowe zaklęcia. Nauczyliśmy się
niewerbalnego Aguamenti, Incedio i Windgardium Leviosa . Bez pomocy różdżek
oczywiście.
Syriusz był bardziej wykończony, niż
po wczorajszej transmutacji. Biedak , zasnął na podłodze. Przeniosłam go na
łóżko za pomocą Powietrza. Wolałam nie ryzykować z nowo poznanymi zaklęciami.
Właściwie to one nie są nowo poznane. Mniejsza z tym… Położyłam się obok
Syriusza. Nie ukrywam, że czułam się trochę niezręcznie leżąc pod kołdrą z
najlepszym przyjacielem mojego chłopaka. Moje życie to czysta paranoja…
- Nie wiem, jak to się stało, ale
podoba mi się… - takimi słowami obudził mnie Syriusz w drugi dzień Świąt.
Przytulał
mnie do siebie i mruczał do ucha - „James mnie zabije, ale chyba warto…” Zaczął
mnie całować po szyi, a do mnie dopiero po kilku chwilach dotarło, co się
dzieje…
- Syriusz, zwariowałeś?!
- Co? O co ci… Przepraszam,
trochę mnie poniosło… - usprawiedliwił się.
- Trochę?!
- No dobra… bardzo mnie poniosło. –
przyznał – Wybacz…
- Nie mów Jamesowi.
Mogę
sobie nawet poderżnąć gardło, ale żeby tylko pozostało to tajemnicą moją i
Syriusza.
- Nie bój się. Nie jestem samobójcą.
– zaśmiał się – Ubierz się i zejdziemy na śniadanie. Jest już po ósmej.
Cały
dzień ćwiczyliśmy zaklęcia z ksiąg. Bardzo dobrze się dogadywałam z Syriuszem.
Był dla mnie jak rodzony brat. Ile ja bym dała, żeby na niego wymienić Emily…
Marzenie!
To były naprawdę udane Święta. Chyba
najlepsze jakie dotąd miałam…
Kolejny genialny rozdział. Nie wiem czy tego już wcześniej nie pisałam, ale masz ogromny talent. Potwierdza to fakt, że prowadzisz pierwszego bloga, którego chce mi się komentować, a przeczytałam ich naprawdę wiele.
OdpowiedzUsuńTwoja fanka
Rose
O jeju... nie wiem co powiedzieć <33 - Autorka
Usuń