Po
nieprzespanej nocy wyglądałam jak siedem nieszczęść. Prince próbował mnie
pocieszyć przytulając się do mojego brzucha. Wzruszało mnie to, co wcale mi nie
było na rękę, bo moja twarz i tak była już za bardzo opuchnięta od łez. Nie
mogłam siedzieć w miejscu. Musiałam coś zrobić. Zadziałać w jakiś sposób! Nic
innego mi nie przychodziło do głowy jak po prostu przeprosić Jamesa.
Było
już po siódmej, więc Huncwoci raczej wstali. Postanowiłam do nich pójść.
Stanęłam przed drzwiami i z głośno bijącym w piersi sercem zapukałam. Nic.
Zapukałam po raz drugi. Nic. Miałam już pukać po raz trzeci, ale w drzwiach
nagle pojawił się Syriusz. Miał na sobie tylko spodnie. Oparł się o futrynę i
uśmiechał do mnie. Wyglądał dużo lepiej, niż dobrze.
- Cieszę się, że przyszłaś. Doprowadzisz Jamesa do porządku. Biedny ma kaca, a
Lu... Remus… – zatrzymał się przypominając
sobie o wczorajszym – … szuka na to jakiegoś zaklęcia.
-
Na kaca nie ma zaklęcia. – powiedziałam – Jest eliksir. Jeśli James będzie
chciał to mu go przyniosę.
-
Nie wiem, czy się z nim teraz dogadasz. Nie chce nawet ze mną rozmawiać. Mówi,
że boli go głowa i żebyśmy mu dali spokój. – spojrzał na mnie ze współczuciem –
Wejdź.
Kiedy
weszłam do ich pokoju, zauważyłam Jamesa. Leżał na łóżku na wznak, a oczy
zasłaniał ręką. Dookoła łóżka walały się trzy puste butelki po Ognistej
Whiskey.
- Zasłońcie okna! Boli mnie głowa!
Mam dość wszystkiego!
Kiedy
przyjrzałam mu się uważniej zobaczyłam zaschniętą stróżkę krwi na ręce, którą
zasłaniał oczy. Boże, co ja zrobiłam? O co ja się tak naprawdę na niego
wkurzyłam? O to, że nie chciał mi powiedzieć skąd się wzięła ksywka Remusa?
Naprawdę? Z drugiej strony, skoro to nic ważnego, to mogliby mi o tym
powiedzieć, a nie się wykręcać! Uhh… No dobra. Jeszcze to z nimi przedyskutuję,
ale najpierw sama spróbuję się dowiedzieć.
- James, Ariana do ciebie przyszła.
– powiedział Syriusz
- Jeśli przyszła mi powiedzieć, jak
bardzo mnie nienawidzi, to powiedz, żeby wyszła. – odpowiedział James
- Nie przyszłam cię kłamać, James.
Przyszłam z tobą porozmawiać.
Na
dźwięk mojego głosu, James podniósł się z łóżka. Twarz miał opuchniętą i
pobrudzoną krwią. Zapewne ze swojej ręki. Patrzył na nie swoimi wielkimi
brązowymi oczami, w których widziałam ból. Ból i tylko ból.
- Mogłabym was poprosić, żebyście
wyszli stąd na chwilę? – zwróciłam się do Huncwotów
- Nie ma problemu, Maleńka. –
powiedział Syriusz i mrugnął, po czym zwrócił się do Remusa i Petera – Do
kibla, ale już! – uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzwiami od łazienki
Usiadłam
na łóżku obok Jamesa, a on spuścił głowę i uporczywie wpatrywał się w swoje
dłonie.
- Przepraszam. – powiedziałam
Całkiem
dobry początek jak na mnie, bo akurat w przepraszaniu byłam okropna. Jeszcze
gorsza, niż w dziękowaniu.
- Nie masz za co, przepraszać. – powiedział nie
odrywając wzroku od swoich rąk
- Mam. Obraziłam się na ciebie
właściwie za nic. Teraz mi głupio.
- Niech ci nie będzie głupio.
Powinienem ci od razu powiedzieć, że to jest tajemnica Remusa i nie możemy jej
na około rozpowiadać. – spojrzał na mnie – Ufam ci bezgranicznie, ale to Remus
decyduje o tym komu możemy o tym mówić. Wczoraj wieczorem Remusa nie było, więc
nie mogliśmy ci powiedzieć.
- Wiem, James. Mam wyrzuty sumienia,
że tak cię wczoraj potraktowałam.
- Jakoś to zniosłem… - powiedział i
uśmiechnął się krzywo
- Jakoś?! James ty piłeś! – krzyknęłam
- Wiem. Mam kaca i wyglądam
okropnie, dlatego mam zamiar przespać cały dzień. Leć na lekcje zobaczymy się
wieczorem. – powiedział i położył się
- Co to, to nie, mój drogi. –
powiedziałam – Zaraz ci przyniosę odtrutkę, a ty za ten czas masz się ogarnąć.
Przede wszystkim zmyj tą krew.
- Jaką znowu odtrutkę? – zapytał
- Na kaca. – powiedziałam i
wybiegłam z pokoju
Zeszliśmy
na śniadanie. Nie wiedziałam jak mam się zachować w stosunku do Jamesa.
Postanowiłam, że pójdę obok Syriusza.
- Będziesz teraz unikać kontaktu ze
mną? – szepnął mi na ucho James. Na szczęście ton jego głosu był żartobliwy, a
nie zimny i chamski.
- Nie, ale myślałam, że chcesz ode
mnie odpocząć. – powiedziałam mu.
- Jak mogę chcieć od ciebie
odpocząć? – zapytał z uśmiechem – Chodzimy od przedwczorajszego wieczora i
kłóciliśmy się już dwa razy. Niezbyt dobry początek. Do tego, od dwunastu
godzin nie rozmawiałem z tobą. Stęskniłem się… - uśmiechnął się i pocałował
mnie w policzek
- Ja się stęskniłem za Princem. –
powiedział Syriusz - Nie widziałem go od dwóch dni, bo ty go zamknęłaś w swojej
sypialni. Dlaczego ty w ogóle mieszkasz sama?
- Mieszkałam kiedyś z taką jedną,
ale… nie żyje. – powiedziałam. Doskonale pamiętam ową Jessie. Dziwną
dziewczynę, która jeszcze bardziej, niż Smarkerus pasjonowała się Czarną Magią.
Pewnego razu, wyczarowała w naszym pokoju Boa Dusiciela, nad którym nie
potrafiła panować i…
- Tak, pamiętam ją… Dziwne dziecko.
– mówił Remus
Dzień mijał nam w spokoju. Nie
obściskiwałam się z Jamesem na każdej przerwie, bo oboje stwierdziliśmy, że to
lekka przesada. Chodzimy ze sobą drugi dzień, a nie drugi miesiąc. Syriusz
słysząc to powiedział, że jesteśmy staroświeccy. Tak więc lekcje mijały nam
normalnie. Emily i jej koleżanki nie czepiały się, ale widać było wyraźne
poruszenie, kiedy opierałam się o Jamesa. Usłyszałam też kawałek rozmowy:
- Wczoraj się podobno pokłócili… -
powiedziała do Evans Emily syczącym szeptem.
- Gadanie! – prychnęła Lily –
Widzisz jak się przytulają?
- Nie całują się. To trochę tak
jakby ich ten „niby związek” się uwsteczniał.
Różne
inne plotki słyszałam jeszcze o mnie i Jamesie. On też je słyszał, ale nie
przywiązywał do nich wagi. Raczej wolał się z nich śmiać. Jedna z jego
ulubionych plotek głosiła, że grożę mu, że jeśli nie będzie ze mną chodził to
wyjawię jego najskrytszą tajemnicę. Plotka pochodzi od przyjaciółek Emily –
Jenifer i Ashley. Wiele dziewczyn zastanawia się teraz, co to za tajemnica.
Na ostatniej lekcji mieliśmy mieć
Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Cieszyłam się, bo od dwóch dni, nie byłam
na dworze, a dzisiaj było bardzo ciepło jak na wrzesień. Huncwotom też
brakowało słońca. Mieliśmy opiekować się kwiatowymi wróżkami, które - jak to
wróżki były bardzo miłe, ale równie bardzo złośliwe. Całkiem dobrze dogadywały
się z Huncwotami. Już po piętnastu minutach dokonali „świetnej transakcji” –
jak to mówił Syriusz. Wyrywałam chwasty rosnące przy kwiatach, w których
mieszkały wróżki, gdy nagle usłyszałam krzyk jakiegoś Ślizgona. To był Snape.
Chyba ze trzydzieści wróżek trzymało go za ubranie kilka stóp nad ziemią. Wróżki
niosły go w stronę źródełka. Nie było ono głębokie, ale za to woda w nim była
lodowata. Mimowolnie się uśmiechnęłam. James i Syriusz zataczali się ze
śmiechu. Kiedy Snape wpadł do jeziora poprzewracali się na ziemię. Widziałam
jak obaj trzymają się za krocza, aby się nie zsikać ze śmiechu.
W zamian za zimną kąpiel Snape’a.
James i Syriusz musieli zrobić wróżkom trzy wieńce ze stokrotek. Nie mam
pojęcia, po co wróżkom były wieńce, skoro były dwa razy większe od nich (wróżki
były prawie wielkości dłoni). Huncwoci, tak samo jak ja, nie widzieli sensu
robienia wróżkom tych stokrotkowych diademów. W ostateczności wróżki posypały
pyłkiem zielono – białą koronę, a ona zrobiła się niebiesko – granatowa i
błyszcząca. Wróżki położyły to na mojej głowie. Czułam się co najmniej dziwnie.
Co lepsze słyszałam w głowie ich piskliwe głosiki, które w ogóle nie pasowały
do kontekstu ich wypowiedzi:
- Masz dobre serce, Ariano, ale
jednak nie wszyscy cię cenią, tak jak my. Dostrzegamy twoje chęci niesienia
pomocy innym, w końcu jesteśmy wróżkami, ale ty na pewno myślisz, że tylko
psikusy nam w głowach. Mylisz się. Nagradzamy osoby, które zasłużyły na
nagrodę. Ty zasłużyłaś. Dlatego bądź dzisiaj o północy przy Wodospadzie Wróżek.
Leży on trzy mile w głąb Zakazanego Lasu. Do zobaczenia.
I
zabrały mi z głowy to magiczne cudo. To było niesamowite. Kilka latających
wróżek zakłada mi na głowę zaczarowane chwasty. Zaczynam słyszeć głosy, które
mówią jaka jestem fajna. Każą przyjść w nocy do ich… siedliska, żeby mi coś
dać. Co za dzień. Ostatecznie to nie mam nic do
stracenia. Przyjdę. Za to na pewno na razie nie powiem nic Huncwotom. Taka mała
zemsta.
- Wyglądałaś cudownie z tym na
głowie, Księżniczko. – powiedział James i uśmiechnął się
- Dzięki. – odpowiedziałam
Lekcje skończyły się. Dwóch Puchonów
z mojego roku podbiegło do mnie i zapytało, czy dam im dwie prace na
Zadowalający z Historii Magii.
- Nic za darmo, moi drodzy. Dwie
prace, dwa galeony. – oznajmiłam z chytrym uśmieszkiem
- Chyba cię popieprzyło! Dwa galeony za
jakieś dwie banalne prace?!
- Skorą są takie banalne, to
dlaczego ich nie zrobicie? – zapytałam uśmiechając się do nich uśmiechem, jak
ja to mówię, czysto ironicznym.
- Dobra, masz. – wręczyli monety – Ale
lepiej przemyśl ten swój cennik, bo stracisz status największej cwaniary w
Hogwarcie. No i jędzy przy okazji. – powiedział jeden z nich i uśmiechnął się
złośliwie
- Uważaj na słowa, bo na drugi raz
będziesz mi buty lizał o te wypracowania.
- Nic ci nie będę lizał. – mówił kompletnie
nie wzruszony – Kupię od Evans.
- Co? – zapytałam śmiejąc się – Od
kiedy to zawsze grzeczna i idealna Evans zaczęła zarabiać na pisaniu
wypracowań?
- Ona na tym nie zarabia. Ona to
robi z dobrego serca. – powiedział i westchnął
- Ta, jasne. Zbiera cywilów do
swojej armii. Przekaż jej, że polegnie jeszcze przed bitwą.
- Co?...
- Nic. Nie interesuj się.
Odeszłam.
Niedobrze, niedobrze… Evans robi
konkurencję. Przekonuje do siebie ludzi naśladując mnie! Trochę amatorskie, ale
skuteczne. Muszę coś wymyślić. Bardzo potrzebni mi będą Huncwoci. O matko! Mam
iść dzisiaj jeszcze do tego Lasu…
Weszłam do Pokoju Wspólnego.
Huncwoci jak zwykle siedzieli na fotelach przy kominku. Usiłowali odchudzić Glizdogona za pomocą jakichś zaklęć.
- Jest sprawa. – powiedziałam,
stając nad Jamesem i Syriuszem.
- Evans cię nienawidzi, robi
konkurencję, a ty powoli tracisz swój dobytek… - powiedział Syriusz nieudolnie
wymachując różdżką, po czym przeniósł wzrok na mnie. – Wieści w Hogwarcie
szybko się roznoszą. – powiedział z krzywym uśmiechem
- Pomożecie mi? – zapytałam
- Za darmo? – zapytał Syriusz
żartobliwie
-Syriusz! – zganił go Remus
- Pewnie, że ci pomożemy, skarbie.
Mów co mamy robić. – powiedział James nie zwracając uwagi na pozostałych – Masz
jakiś plan?
- Nie.
- Zaprowadźmy je do Zakazanego Lasu
i porzućmy na pastwę losu! – wykrzyknął ochoczo Syriusz.
- Masz wolną rękę. – powiedziałam do
niego – Ale zapamiętaj, że dobra zemsta, to tajna zemsta. Nawet się nie
zorientują, jak je zniszczymy…
Przeszył mnie dreszcz emocji. Nie
ukrywam, że zemsta jest tym, co lubię. Znam się na tym jak inny… Nie chwaląc
się oczywiście.
- Mam plan. Niewinny, dziecinny
plan…
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał
poważnym tonem Lunatyk, chyba się mnie trochę bał. James i Syriusz pewnie też.
Nie ma w tym nic dziwnego. Mówię o zemście głosem szaleńca…
- Zamierzam zniszczyć je tak, że
nikt się tego nie spodziewa… Jutro…
Odpłynęłam.
Moje myśli błądziły w przyszłości. Po raz kolejny chęć zemsty zadziałała na
mnie jak narkotyk. Nic innego się nie liczyło. Zemsta, przewaga, wygrana.
Zemsta, przewaga, wygrana…
W jakiś cudowny sposób znalazłam się
z Jamesem na błoniach. Śmiał się i szedł obok mnie, trzymając mnie za rękę.
- Ile mnie nie było? – zapytałam
- Co? – zapytał zdziwiony – Byłaś tu
przez cały czas…
Ciałem
– bardzo możliwe…
- A… o której godzinie siedzieliśmy
w Pokoju Wspólnym? – zapytałam
- Zaraz po piętnastej. –
odpowiedział wodząc nonszalancko (jak to James) wzrokiem dookoła.
- Więc która jest teraz?
- Osiemnasta dwadzieścia siedem. –
odpowiedział spoglądając na zegarek, który zawsze nosił ze sobą.
- Trzy godziny…
- Co „trzy godziny”? – zapytał
wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem
- Nic, kochanie. – kłamstwo.
Kłamałam jak z nut.
Co
miałam mu powiedzieć? Że mam czasami odloty piętnasto, dwudziesto minutowe, a
dzisiaj z wrażeń opuściłam ten wymiar na trzy godziny?! Przecież pomyślałby, że
jestem nienormalna. Znaczy to prawda, ale lepiej żeby nie wiedział.
- Wracamy? – zapytał James
- Tak, jestem zmęczona…
Po powrocie do Wieży Gryffindoru
chciałam się po kryjomu wymknąć do swojego pokoju. I już byłam na schodach, gdy
nagle za rękę złapał mnie Syriusz.
- Gdzie się tak śpieszysz? – zapytał
z pełnym przebiegłości, ale i rozbawienia uśmiechem
- Idę spać. – powiedziałam idealnie
odgrywając zmęczenie.
- Czy ty masz mnie za idiotę? –
zapytał lekko obrażonym tonem
- Ciebie? Nigdy w życiu! – odparłam
szczerym głosem
- Więc nie masz mnie za idiotę, ale
myślisz, że ci uwierzę jak mówisz, że idziesz spać o dziewiętnastej, tak?
Syriusz
był nie tyle co zdenerwowany, co smutny. W jego szarych oczach nie pojawiły się
żadne błyski. Źrenice jednak powiększyły się tak, że tęczówka była ledwo
widoczna. Syriusz nigdy nie wydawał mi się taki przystojny jak w tamtej chwili.
Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Stałam i patrzyłam się w jego szare
oczy. Za taki widok nie jedna dałaby krocie. Jeszcze nigdy nikt nie zadziałał
na mnie w taki sposób. Zwykle to ja tak działałam na ludzi.
- Dlaczego mnie kłamiesz? – zapytał,
a głos mu się załamał pod koniec zdania
- Syriuszu, ja nie kłamię… - mówiłam
płaczliwym głosem – Po prostu boli mnie głowa.
- To połóż się w naszym dormitorium.
Bo jak zasłabniesz, to będzie cię kto miał do pani Pomfrey.
Nie
było sensu się z nim dalej sprzeciwiać. Mogliby stracić do mnie zaufanie,
którego całkowicie jeszcze nie mają.
Syriusz patrzył na mnie wyczekującym
wzrokiem.
- Dobrze. Położę się w waszym
pokoju, tylko jest jedno pytanie – gdzie?
- Możesz na moim łóżku, a ja się
wyśpię na podłodze. – zaproponował. Jego nastrój powoli się poprawiał.
- Zwariowałeś? Chcesz spać na
podłodze, bo mnie boli głowa?
W
rzeczywistości oczywiście z moją głową było wszystko w porządku. Stwierdziłam
jednak, że mówienie Syriuszowi, że idę się przygotować na nocny wypad w głąb Zakazanego
Lasu nie byłoby pożyteczne. Głównie dlatego, że chciałby wraz z Jamesem iść ze
mną.
- No dobrze. W takim razie James
będziesz spała z Jamesem.
- Skąd wiesz, czy się zgodzi? –
zapytałam. Była to oczywiście gra na zwłokę.
W
rezultacie Syriusz patrzył na mnie z politowaniem. Co jak co, ale Jamesa do
dzielenia z kimś łóżka namawiać nie trzeba.
- Jeżeli się nie zgodzi, to zawsze
możesz spać w moim łóżku. – powiedział i mrugnął do mnie – No to w takim razie
idź do naszego dormitorium i się połóż, a my niedługo przyjdziemy.
- E… dobra, ale może mnie zaprowadź,
bo to trochę będzie dziwnie wyglądać, że jak gdyby nigdy nic wchodzę sobie do
waszego pokoju…
- Uważasz, że jeśli ktoś zobaczy, że
wchodzisz ze mną do pokoju, to będzie lepiej? – zapytał rozbawiony
- Fakt. – zgodziłam się – Nie
pomyślałam.
- Oczywiście jeśli chcesz, to ja
mogę cię zaprowadzić… - powiedział z łobuzerskim uśmiechem – Mogę ci nawet
kołysankę zaśpiewać…
- To ja pójdę sama. – powiedziałam i
zaczęłam iść do sypialni Huncwotów.
Po
drodze (dzięki Bogu) nikogo nie spotkałam.
W pokoju Huncwotów był okropny
bałagan. Porozrzucane wszędzie ubrania, bielizna (czysta i brudna), zwoje
pergaminu, pióra, atrament i inne. Jak ja mogłam wcześniej na to nie zwrócić
uwagi. No trudno… Nie miałam głowy na sprzątanie. Wyglądało na to, że nie
zjawię się dzisiaj u wróżek. Może to i dobrze… Może to był ich kolejny psikus,
może to co chcą mi dać jest bezużyteczne i bezwartościowe? Czy warto ryzykować
stosunki z przyjaciółmi dla jakiejś nagrody? Pewnie, że nie. Choćby miały to
być wszystkie bogactwa podziemi Gringotta, nie pójdę...
Świetne!!! Stworzyłaś wspaniałą historię. Naprawdę masz talent. Nie mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3 Nie masz pojęcia, jak miło mi to czytać <33 - Autroka
UsuńTak jak już pisałam pod poprzednią częścią - to jest idealne <3, tylko szkoda, że takie krótkie :( Wyczekuje dalszych rozdziałów ;3
OdpowiedzUsuńIdealne? :O Miło mi to czytać, ale zawsze da się coś udoskonalić ;) Mimo wszystko cieszę się, że Ci się podoba ;* - Autorka
UsuńTo znowu ja! Oczywiście wszystkim za mną tęskno, BOYA!
OdpowiedzUsuńCzy Ty chcesz zrobić to, o czym myślę? ;o Syriusz zostanie miłośnikiem, kochankiem, bądź drugim chłopakiem(członkiem haremu[?]) Ariany? NO NIE! Jeżeli to zrobisz, będę pewna, że jesteś moją mentalną bliźniaczką.
Czekam na kolejne rozdziały! ~~~~~~~~~~~ takbardzoszalonajawciążbeznazwy
Nic nie powiem ;xx - Autorka
Usuń